Na przekór komercyjnym świeckim zwyczajom
pielęgnujmy piękne kolędy,
śpiewajmy je w rodzinnym gronie i w kościołach.
Nie pozwólmy sobie zabrać kolęd
przez speców od reklam i mediów…
Przypomnijmy sobie historię kolędy, by na nowo doświadczyć jej wyjątkowości i piękna, które coraz skuteczniej usiłuje nam zabrać popkultura. Ze Świętym Mikołajem już się jej udało, ale nie dajmy sobie zbanalizować kolędy!
Z pogańskiego Rzymu do św. Franciszka
Kolebką pojęcia „kolęda” był pogański Rzym. Istniał zwyczaj świętowania pierwszego dnia miesiąca – „calendae”, jednak szczególnie świątecznie obchodzono „calendae” styczniowe. Było to święto radości i hojnych uczt, składano sobie życzenia, obdarowywano prezentami i śpiewano pieśni na cześć gospodarza.
Wraz z przyjęciem chrześcijaństwa, a potem obchodzeniem świąt Bożego Narodzenia, te pogańskie zwyczaje zaadaptowano. Było to trudne, bowiem zdążyły się one rozprzestrzenić w niemal całej Europie. Jeszcze w XVI wieku pogański zwyczaj „kolędowania” – odwiedzania znajomych i śpiewania pochwalnych pieśni – był obecny na słowiańskich terenach. Świadczy o tym list mnicha i ascety Iwana Wyszyńskiego: „Kolędę z miast i wiosek wypędźcie… Szczodry wieczór z miast i wiosek w błota zagońcie, niech z diabłem siedzi, a nie z chrześcijanami”. Zwyczaj zwyczajem, ale pieśni religijne opowiadające o narodzeniu Jezusa już w tym czasie śpiewano.
Według tradycji, autorem pierwszej kolędy (a właściwie pieśni bożonarodzeniowej, bo przecież nazwa „kolęda” jeszcze wówczas w tym znaczeniu nie funkcjonowała) był św. Franciszek z Asyżu. To właśnie w XIII wieku ma początek ogromna popularność widowisk przedstawiających wydarzenia nocy betlejemskiej, w których wierni oddawali hołd nowo narodzonemu w ubogiej stajence Dzieciątku. Podczas tych pierwszych jasełek nie mogło zabraknąć śpiewu, a zwyczaj kołysania Dzieciątka upodobały sobie później klaryski i karmelitanki, śpiewając pełne macierzyńskiego ciepła wzruszające kołysanki.
Od średniowiecza do XVI wieku pieśni bożonarodzeniowe różniły się od innych pieśni religijnych tylko tematyką. Oparte na wydarzeniach opisanych w Biblii, miały formę modlitwy i często wzorowane były na hymnach kościelnych, tropach i laudach benedyktyńskich. Coraz częściej jednak autorzy sięgali do opowieści apokryficznych i pobożności ludowej.
Z franciszkanami do Polski
Kolędy – pieśni bożonarodzeniowe „przywędrowały” do Polski z Zachodu, wraz z powstawaniem nowych klasztorów i przybyciem do nas mnichów, zwłaszcza franciszkanów, którzy pielęgnowali kult żłóbka, ale także włoskich benedyktynów. To właśnie ze źródeł franciszkańskich pochodzi rękopis z połowy XV wieku, w którym zawartych jest sześć łacińskich kolęd i pięć polskich pieśni na Boże Narodzenie.
Za najstarszą polską kolędę uważa się tekst z 1424 roku „Zdrów bądź królu anjelski”:
„Zdrów bądź, królu anjelski
K nam na świat w ciele przyszły,
Tyś za jisty Bog skryty,
W święte, czyste ciało wlity.
Zdrów bądź, Stworzycielu waszego stworzenia!
Narodził(e)ś się w ucierpienia
Prze swego luda zawinienie.
Zdrów bądź, Panie, od Panny Jenż się narodził za nie.
Zdrów bądź, Jezu Kryste, królu!
Racz przyjęci nasze chwalę, Racz daci dobre skonanie
Prze twej Matki zasłużenie,
Zbychom cię wżdy chwalili,
Z tobą wiecznie królowali. Amen”.
W XVI wieku zaczęto coraz częściej tłumaczyć łacińskie i czeskie kolędy na język polski. Na przykład średniowieczny utwór „Dies est laetitiae” z refrenem „Angelus pastoribus” to przetłumaczone na polski i śpiewane do dziś „Anioł pasterzom mówił”.
„Kolęda” w znaczeniu pieśni bożonarodzeniowej
Na przełomie XVII i XVIII wieku ustalił się termin „kolęda” w znaczeniu pieśni bożonarodzeniowej, ten czas to także okres wielkiej popularności tego gatunku. Właśnie wtedy powstała prawie połowa śpiewanych do dziś polskich kolęd. Wiele z nich ma charakter czułych kołysanek: „Gdy śliczna Panna Syna kołysała”, „Lulajże Jezuniu”, „Jezus malusieńki”, „Oj maluśki”. W okresie baroku stała się modna tematyka pasterska. Kolędy wchłaniając piosenki ludowe, przybrały postać pastorałek. Wówczas powstały „Dzisiaj w Betlejem”, „Przybieżeli do Betlejem pasterze”, „Wśród nocnej ciszy”, „My też pastuszkowie”, „Pasterze mili”. W 170 roku powstał „Kancjonał staniątecki”, który zawiera aż 130 kolęd! W okresie klasycyzmu kolędy zyskały nową formę: pojawiły się marsze i polonezy, a nawet kujawiak i mazur.
Większość kolęd to dzieła anonimowe, lecz autorów niektórych doskonale znamy:
- „W żłobie leży” napisał prawdopodobnie Piotr Skarga, jezuita, teolog i pisarz, nadworny kaznodzieja Zygmunta III, żyjący w latach 1536-1612.
- „Mizerna cicha” z XIX wieku jest dziełem poety Teofila Lenartowicza.
- „Bóg się rodzi” napisał Franciszek Karpiński (1741-1825). Wydał ją w druku w 1792 roku w śpiewniku „Pieśni nabożne” pod oryginalnym tytułem „O Narodzeniu Pańskim”. Karpiński nie opatrzył swego tekstu żadną notką zawierającą sugestie co do melodii, a znana dziś wersja polonezowa została zaadaptowana później – współcześnie śpiewamy wersję kolędy z XIX wieku. Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że „Pieśń o Narodzeniu Pańskim” chciano uczynić nawet hymnem narodowym z powodu patriotycznych akcentów jednej ze zwrotek. W okresie zaborów zresztą cenzura nakazała zastąpić wers „Błogosław Ojczyznę miłą” zwrotem „Błogosław krainę miłą”. Kolęda Karpińskiego jest do dziś chętnie umieszczana w śpiewnikach innych wspólnot chrześcijańskich, zyskując znaczenie ekumeniczne.
Polska posiada najwięcej pieśni bożonarodzeniowych – niemal dwieście kolęd i czterysta pastorałek – żaden inny kraj na świecie nie może pochwalić się takim zbiorem.
Najpopularniejsza kolęda
Międzynarodową karierę zrobiła kolęda „Cicha noc”, która została przetłumaczona na 300 języków.
Powstała ona pewnej grudniowej, cichej nocy. Wysoko w Alpach austriackich, w wiosce Oberndorf, w wigilijny wieczór 1818 roku poproszono księdza wikarego, aby ochrzcił właśnie narodzone dziecko w najbiedniejszym domu we wsi. Ks. Józef Mohr ujrzał tam scenę jakby żywcem wziętą z Ewangelii: na prostym, byle jak zbitym postaniu leżała uśmiechnięta matka, tuląca do siebie śpiące maleństwo. Scena z domu węglarza tak mu utkwiła w pamięci, że zaraz po Pasterce spisał swoje wrażenia.
„Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem.
A u żłóbka Matka święta czuwa, sama, uśmiechnięta
nad Dzieciątka snem”.
Nazajutrz zobaczył tekst organista i nauczyciel śpiewu, Franz Xaver Gruber. Urzeczony, zaraz ułożył do niego melodię i tego samego dnia zaśpiewał w kościele. Pieśń pozostałaby jednak zapewne w Oberndorfie, gdyby organista nie zagrał tej właśnie melodii specjaliście od naprawy organów. Zachwycony utworem organmistrz zabrał do Tyrolu nuty i słowa kolędy. Tam zaczął uczyć dzieci i dorosłych nowej pieśni, która bardzo szybko stała się niezwykle lubiana i śpiewana nie tylko w czasie świąt.
Rodzina Strasserów, mieszkająca nieopodal, miała szczególnie uzdolnione muzycznie potomstwo. Na koncercie, na którym obecna była para królewska, dzieci wykonały „Cichą noc”. Sala podobno zamarła w zachwycie. Było to w 1832 roku. Od tej pory „Cicha noc” ruszyła w świat.
Kościół w Oberndorfie już nie istnieje, ale dla upamiętnienia twórców słynnej kolędy, wybudowano w 1937 roku w jego miejsce kaplicę. Co roku, w Wigilię, wykonuje się tam „Cichą noc” w kilkunastu językach.
Zwyczajem uświęconym przez wieki zaśpiewajmy całą rodziną,
po wieczerzy wigilijnej, choć kilka z nich.
I życzmy sobie, żeby ta tradycja nigdy, przenigdy nie zanikła. „
tekst za: Natalia Budzyńska
Przewodnik Katolicki (51-52/2007)